,,Dochodziła 6 rano, pierwsze promyki słońca delikatnie musnęły twarz Sarah, która obudziwszy się dostrzegła, że w łóżku nie ma Chucka.
Z kuchni dochodziły zapachy smażonego bekonu i jajecznicy. Pomyślała, że podejrzy co kombinuje jej przyszły mąż.
Wstała z łóżka i stąpając delikatnie na palcach podążyła za zapachem.
Chuck stał nad patelnią ubrany w piżamkę z emblematem Trona na przedzie.
- Już wstałaś? – spytał dostrzegając ukradkiem zakradającą się narzeczoną.
- Zwabiły mnie zapachy smażonego bekonu i jajecznicy – odparła uśmiechając się tak, że Chuckowi upadła łopatka do mięsa.
- Miałem nadzieję, że zrobię ci ostatnie śniadanie do łózka jako twój narzeczony. Wiesz? Za kilka godzin będziemy małżeństwem.
- Wiem – powiedziała wpatrując się w sufit.
- Sarah, co się dzieje? Tylko nie mów, że chcesz zrezygnować z poślubienia światowej klasy Intersekta.
- Nie – zaprzeczyła, śmiejąc się na głos. Tylko denerwuję się całym tym zamieszaniem wokół naszego ślubu.
- Powiem Ellie by przestała cię zamęczać pytaniami o kwiaty.

Do mieszkania wszedł Morgan krzycząc "Pan młody, pan młody!", - Wyczuwam bekon i jajecznicę – powiedział wyraźnie
zadowolony z wniosków, które wysnuł po zapachach dochodzących z wnętrza mieszkania.
Przeszedł przez korytarz i zmierzał do kuchni, gdzie Chuck i Sarah okazywali sobie uczucia na stole.
Zastał ich leżących na sobie i całujących się lecz gdy tylko zauważyli jego obecność zerwali się ze
stołu i gorączkowo zakrywali odkryte części ciała.
- Przedmałżeński seks? Nie przeszkadzajcie sobie, ja tu sobie usiądę i… poczekam.
- Morgan! Co tu robisz?
- Przyszedłem porwać pana młodego ale najwyraźniej ma inne plany, takie jak… spłodzenie potomka na stole.
- pff – Sarah wypluła herbatę.
- Nie płodzimy żadnego potomka, Morgan!
- Hej, Sarah gotowa do akcji?- zapytała Ellie wchodząc do kuchni.
- Z chęcią się stąd wyrwę – rzekła do obecnych osób. Na pożegnanie pocałowała Chucka i poszła wraz z jego siostrą
przygotowywać się do ślubu.

Tymczasem Casey przycinał swoje drzewko i czyścił broń, gdy nagle na ekranie pojawiła się znana twarz generał Beckman.
- Pułkowniku Casey – zaczęła zachrypniętym głosem.
- Generał Beckman.
- Mamy problem, dzisiaj rano z najpilniej strzeżonego więzienia CIA zbiegł Daniel Shaw.
- Shaw? mrrr
- Podejrzewamy, że chcę się zemścić, proszę pilnować naszą parę dopóki go nie znajdziemy.
- Tak, jest pani generał!
- Miłej zabawy na ślubie pułkowniku.
- Dziękuję.

Przygotowania do ślubu trwały, kościół został specjalnie udekorowany na tę okazję, wszędzie były różnokolorowe kwiaty, a na
środku powieszono piękne zdjęcie młodej pary. Przed kościołem zgromadzili się przyjaciele, nie zabrakło również
zespołu Jeffster, Big Mike'a i innych barwnych postaci ze światka Buy More.
Casey stanął przed kościołem i zaczął czegoś wypatrywać, szybko dostrzegł to Morgan i podszedł do Casey'a.
- Co robisz? – odskoczywszy spytał.
- mrrr szukam kogoś, Grimes, nie widać?
- Kogoś konkretnego kolego?
- Powiem ci ale pod żadnym pozorem nie mów tym dwóm, zrozumiałeś?
- Jasne, szefie.
- Shaw uciekł z więzienia, może będzie chciał się zemścić.
- Shaw? Musimy powiedzieć Chuckowi!
- Nie idioto! Nie możemy mu powiedzieć.
- Jak chcesz, szefie ale ja idę po kamizelkę kuloodporną.
- mrr, Tylko nie spóźnij się na ceremonię, bo ci nogi pourywam.

Przed kościół zajechała limuzyna a z niej wysiadł Chuck i Kapitan Czad, wszyscy powędrowali przed ołtarz i oczekiwali panny młodej, której auto zatrzymał jakiś
niezidentyfikowany pojazd stojący na środku ulicy. Z pojazdu wyszła znajoma osoba i skierowała się do
drzwi limuzyny. Sarah wyskoczyła z auta z bronią w ręku ubrana w białą suknię.
- Spokojnie Sarah, nie przyszedłem cię zabić, choć mam na to ochotę.
- Za to ja zabiję ciebie Shaw!
- Nie sądzę Sarah, na dachu obok kościoła mam kilku snajperów, a w kościele kilku innych zabójców. Jeśli nie zrobisz tego, o co cię poproszę wszyscy zginą.
- Czego chcesz?
- Na początek uciekniesz sprzed ołtarza, a potem – jeśli dobrze pójdzie – reszta będzie po mojej myśli.
- Nie uda ci się to, co zamierzasz!
- Czyżby, w pewnym sensie już mi się udało.
- Jedź na ślub i pamiętaj, co ci powiedziałem.

Tymczasem rozległ się marsz mendelsona, wszystkie oczy zwróciły się w stronę drzwi.
Stanęła w nich panna młoda prowadzona przez swojego ojca. Uśmiechnięty Chuck wyczekiwał chwili, gdy wybranka
stanie obok niego. Ceremonia się zaczęła i po kilkudziesięciu minutach ksiądz doszedł do słów:
- Czy ty Sarah bierzesz sobie tego oto mężczyznę Charlesa Irvinga Bartowskiego za męża? Sarah spojrzała
na Chucka ze łzami w oczach i wybiegła z kościoła. Chuck zaskoczony jej reakcją wybiegł za nią a kompletnie zszokowani
goście zostali na miejscach spoglądając na siebie.
- Wreszcie zrobiło się ciekawie - wyznał Lester.
- Ciekawe czy zwrócą nam koszty przyjazdu? – odpowiedział Jeff.
- Przecież przyszliśmy pieszo Jeff!

Sarah wbiegła do parku i zatrzymała się przy jeziorku, Bartowski dobiegł do niej i wtedy zauważył, że nie są tam sami.
- Shaw?
- Witaj Chuck, pomyślałem, że złożę wam życzenia.
- Nie wątpię.
- Może masz ochotę na mały sparing? Stawiam życie twojej rodziny i narzeczonej, co ty na to?
- Zabiję cię, Shaw! Jeśli tkniesz moją rodzinę…
- Na to liczyłem Chuck.
Daniel i Chuck zaczęli wymieniać ciosy kung fu, po kilku minutach oboje wyglądali jak siedem nieszczęść,
Sarah z niepokojem patrzyła na całą sytuację w otoczeniu kilku zbirów, którzy mieli ją na muszce.
Chwilę później, ludzie Shawa leżeli już martwi na ziemi, gdyż do akcji wkroczył Casey i uwolnił Sarah.
Dwoje Intesektów nadal ze sobą walczyło i oboje upadli na ziemię. Daniel dusił Chucka, który już nie miał siły się bronić.
Niespodziewanie zjawił się Morgan i zdzielił Daniela w głowę kamieniem.
- Mam dość tego narwańca!
- Morgan jak się cieszę, że cię widzę – odparł Chuck.
- Chuck, jesteś cały? – spytała zdenerwowana Walker.
- Zaraz zobaczę… tak jestem cały, tylko mój garnitur…
- Jak się pośpieszycie to może zdążycie na własny ślub – rzekł Morgan.

Trzy minuty później byli w jednej z sal kościółka, do której weszła Ellie.
- Chuck jak ty wyglądasz? Trzeba doprowadzić cię do porządku, nie możesz tak wyglądać.
- Racja, kolego, wyglądasz jak Gołota po walce z Adamkiem. Ellie zaczęła nakładać na twarz brata różne cienie,
a Casey załatwił nowy garnitur.
- Gotowe, wyglądasz teraz o wiele lepiej. A teraz idź poślubić swoją narzeczoną braciszku.
Po godzinie młoda para była już małżeństwem i z uśmiechami na twarzy wybiegli z kościoła.
5 lat później urodził im się synek, którego nazwali Stephen J. Bartowski Jr. i wszyscy żyli długo i szczęśliwie."