A/N: Przeprowadziłam w tym rozdziale pewien eksperyment... ;)

Przede wszystkim, jego akcja dzieje się
niedługo po zakończeniu BDDBS,
przed WSZYSTKIMI miniaturami, które były do tej pory ;)

A oprócz tego, co chyba JESZCZE WAŻNIEJSZE,
tym razem spróbowałam całkiem nowego punktu widzenia :)

Po raz pierwszy, i mam nadzieję, nie ostatni,
mamy okazję zajrzeć do przemyśleń i uczuć...

ELIJAH!:)

Bardzo jestem ciekawa, co na to powiecie... ;)
Mnie samej bardzo przyjemnie pisało się tę scenę
(pomijając może to, z czym się ona ogólnie wiąże:)

Ważna rzecz jest taka jeszcze, że o tej scenie zostało już wspomniane
w miniaturze "Begin Again".
(To jedno ze wspomnień Marty na temat tego,
jak zachował się wobec niej Eli:)
Więc punkt widzenia Marty, jeśli o to chodzi, to troszkę już znamy:)

No dobrze...
To już bez większego przedłużania...

Zapraszam do lektury!:)


Disclaimer: Nie posiadam praw autorskich do prac, które zainspirowały to opowiadanie.
B
ohaterowie, etc. należą do L.J. Smith i do Producentów serialu "Vampire Diaries" - "Pamiętniki Wampirów"

Jestem jedynie autorką swoich własnych, oryginalnych bohaterów.


UWAGA:
Ponieważ w pewnym momencie NAWET Elijah daje się ponieść emocjom,
pojawiają się w tym rozdziale WULGARYZMY!


Intro: Elijah ma problemy ze snem…

Czas i miejsce: listopad 2013, Mystic Falls, rezydencja Pierwotnych

Pairingi: Marta & Elijah

Typ: tajemnica, komfort, romans


Hold On

Elijah Mikaelson miał problemy ze snem. Nigdy by się do nich nikomu nie przyznał, ale niestety, takie były fakty. Nie stanowiło to dla niego stanu constance, ale od jakiegoś czasu sypiał najwyżej po dwie, trzy godziny. Później, by czymś zająć sobie czas, który dzielił go od świtu, czytał, wciąż leżąc w swym wielkim, nadzwyczaj wygodnym łożu.

Najgorsze było, że doskonale zdawał sobie sprawę z przyczyny swej bezsenności. Pojawiła się ona dopiero w momencie, kiedy pewna śliczna, nieustraszona, ciemnowłosa i orzechowooka Pierwotna zajęła sypialnię vis-á-vis jego własnej.

Świadomość, że Marta spała tak blisko, nie tylko utrudniała mu zasypianie, ale także powodowała, że dosyć szybko budził się z nadzwyczaj plastycznych, realistycznych snów, które później uniemożliwiały mu ponowne zapadnięcie w sen.

Spędzane w samotności godziny pozwalały mu odzyskać panowanie nad sobą jeszcze zanim dziewczyna budziła się na poranne treningi z Niklausem. Nadzwyczajnej kontroli wymagały od niego spotkania z nią przy śniadaniu i uprzejme rozmowy o niczym.

Wcześniej, jeszcze zanim dowiedział się, że jest prawdziwą dziedziczką jego przyrodniego brata, podziwiał głównie jej urodę, energię, inteligencję oraz zdolność empatii, którą wręcz emanowała. Gdyby Niklaus nie zasztyletował go po złamaniu klątwy, pewnie uczyniłby wcześniej starania o nią. Od samego początku czuł, że jest naprawdę wyjątkowa i dokładnie w ten sposób zamierzał ją traktować.

Sytuacja jednak uległa dramatycznym zmianom, kiedy nie tylko związała się z Salvatore'em, ale także Niklaus wpadł na ten nadzwyczaj niefortunny pomysł, by ją wypróbować za pomocą tortur. To jednak było nic w porównaniu z bombą, jaką zrzuciła na nią jego matka.

Domyślał się, że wiadomość, że jest potomkinią Niklausa będzie dla niej szokiem, ale nie spodziewał się, że spowoduje ona, że dziewczyna natychmiast stanie po stronie ich rodziny. Przecież nie tylko próbowała chronić ich przed intrygą Esther, ale także sama wystawiła się na odrzucenie i wręcz nienawiść swoich „przyjaciół", kiedy ukrywała, na czym naprawdę polegało połączenie krwi wszystkich Pierwotnych. Nie mógł nie podziwiać jej za to, że nie ujawniła swojej relacji z nimi, co pewnie ochroniłoby ją przed wzgardą ze strony tego drania, z którym się związała.

Kiedy na własne oczy zobaczył, jak Salvatore nie tylko ją odrzuca, ale także rani ją każdym wypowiadanym słowem, jedynie ćwiczone przez tysiąc lat opanowanie oraz kontrola nad samym sobą pozwoliły Elijah nie wyrwać młodszemu wampirowi serca z piersi. Niestety, domyślał się, że Marta, chociaż skrzywdzona i absolutnie niesłusznie oskarżana, nie wybaczyłaby mu tak łatwo, gdyby zabił jej partnera.

Prawda była taka, że wcale nie zdziwił go fakt, że ostateczne odrzucenie Salvatore'a doprowadziło Martę wreszcie do załamania. Raczej zastanawiała go wiedza, że tak długo udało jej się już być wampirem i przez ten czas nikogo wcześniej nie zabiła. Wiedział, że Niklaus lubił podkreślać podobieństwa między sobą a swoją dziedziczką, ale Elijah zdecydowanie więcej widział u nich różnic, a właśnie ta jej kontrola nad samą sobą – nieczęsta u jego brata – była nadzwyczaj godna podziwu.

Serce mu się krajało, gdy obserwował, jak bardzo była zagubiona tuż po przemianie w hybrydę. Oczywiście, zabawnie to wyglądało, gdy prawie wpadła w rozpacz na widok ubrań i butów, które nieodwracalnie zniszczyła w trakcie transformacji w wilczycę. Później jednak wyglądało na to, że z pomocą jego siostry oraz panny Forbes udało jej się zaakceptować fakt, że wszystko uległo radykalnej zmianie.

Tak się zdawało na pierwszy rzut oka. Elijah jednak przyglądał jej się na tyle uważnie, że udało mu się zauważyć czasami, że uśmiech na jej twarzy jest trochę wymuszony i że cała zdawała się jakby przygaszona, a jej oczom brakowało ich szczególnego blasku.

Najstarszy Pierwotny zorientował się nagle, że już od pół godziny czyta ten sam akapit. Rzadko mu się to zdarzało, ale jednak bywało, że pozwalał swym myślom odpłynąć. W przedziwny sposób, zawsze jakoś tok jego myślenia przechodził na Martę. Elijah, świadomy, że żadne z nich nie potrzebowało w tym momencie jeszcze większych komplikacji w ich nadzwyczajnej sytuacji, cały wysiłek włożył w tym momencie w to, by skupić się ponownie na lekturze.


Spokój jego umysłu nie trwał jednak długo. Nagle nocną ciszę, która była mu jedyną towarzyszką przez minione godziny, przeciął rozpaczliwy krzyk. Elijah wcale nie potrzebowałby swych wampirzych zmysłów, by rozpoznać ten dźwięk.

Z prędkością światła Pierwotny wyskoczył z łóżka i znalazł się przed drzwiami jej pokoi. Już miał sięgnąć klamki, ale zamarł, niezdolny wykonać tego ruchu. Może tylko mu się zdawało? Może uzna, że narusza jej prywatność? Może…

W tym momencie jednak usłyszał za drzwiami dźwięk, którego nie dałoby się pomylić z żadnym innym – jej szloch. Tym razem już bez wahania Elijah otworzył drzwi jej sypialni.

Pokój pogrążony był w ciemności, ale i tak ze swoim nadzwyczajnym wzrokiem dojrzałby ją bez trudu, gdyby znajdowała się w wielkim, godnym królowej łożu, sprowadzonym przez Niklausa specjalnie dla niej. Elijah zmarszczył brwi, nagle nie bardzo wiedząc, co ma zrobić. Kiedy jednak ponownie usłyszał jej szloch, bezszelestnie przeszedł pokój i wreszcie ją znalazł.

Siedziała na podłodze, tuż obok łóżka. Kolana przyciągnęła do piersi i objęła ramionami, jakby szukała oparcia. Nieruchomo patrzyła przed siebie, jakby nie odbierała żadnych bodźców z otoczenia. W tej pozycji przypominałaby mu nawet małą dziewczynkę, gdyby jego wzrok nie zatrzymał się, jakby sam z siebie, na jej pełnych wargach, które tak bardzo pragnął całować. Szybko jednak powrócił na ziemię, bo zorientował się, że te same wargi drżały, ponieważ jedyną oznaką tego, że żyła, był szloch, który co jakiś czas wydobywał się z jej gardła. Zorientował się także, że po jej policzku spływały strugami łzy.

Aby jeszcze bardziej jej nie wystraszyć, tak delikatnie, jak tylko potrafił, zwrócił się do niej.

– Marta? Co się stało?

Jego słowa wyrwały ją z tego jakby transu i zwróciła twarz w jego stronę. Łzy spływały jednak po obu policzkach, a jej oczy nie przypominały oczu dziecka, tylko raczej przerażonego, dzikiego zwierzątka. Kiedy go ujrzała, wydała z siebie jęk i tylko oparła głowę na kolanach, chowając twarz w dłoniach, więc teraz zakrywały ją jeszcze jej długie, ciemne włosy, wciąż splątane w wyniku snu.

Myślał, że już mu nie odpowie, kiedy jednak usłyszał jej łamiący się głos, przytłumiony dodatkowo przez dłonie.

– To był on…

Elijah nie bardzo rozumiał, kim był ten „On", ale wziął się jednak w garść i przybliżył się do niej. Przykląkł przy jej skulonej na podłodze postaci i delikatnie dotknął jej ramienia, wciąż niepewny, czy pozwoli mu się bardziej zbliżyć. Bał się, że odskoczy z przerażeniem, ale zamiast tego znów na niego spojrzała i nim się obejrzał, zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła się w niego całym ciałem, jakby był jej ostatnią deską ratunku.

Jej reakcja tak go zaskoczyła, że chwilę mu zajęło, zanim był w stanie odwzajemnić uścisk. Zaraz potem przyszło mu na myśl, że naprawdę idealnie wpasowała się w jego objęcia, że bardzo przyjemnie było mieć ją przy sobie tak blisko. Zmitygował się jednak. W tym momencie potrzebowała oparcia, a nie narzucającego się jej samca.

Postanowił, że w tym momencie potraktuje ją jak swoją młodszą siostrę, kiedy w przeszłości szukała u niego pocieszenia. Przytulił ją nieco mocniej i pozwolił, by jego dłonie przesuwały się po jej włosach w uspokajającym geście. Nic nie powiedział, tylko czekał, aż powie coś więcej. Nie zamierzał naciskać – uznał, że Marta sama mu wszystko wyjaśni, kiedy będzie w stanie.

Dopiero po jakimś czasie odezwała się ponownie – po tym, jak już powstrzymała swój szloch.

– Znów byłam w tamtej ciemnej uliczce. Tylko, że tym razem było tam znacznie ciemniej i o wiele zimniej, tak, że przechodziły mnie dreszcze i miałam gęsią skórkę… Widziałam go, jak zbliża się do swojej ofiary, jak szykuje się do ataku. Tylko tym razem tą ofiarą byłam ja…

Słysząc te słowa, Elijah na moment znieruchomiał. Miał mord w oczach, więc dobrze, że nie podniosła głowy, bo jeszcze i jego mogłaby się w tym momencie przestraszyć. Gdyby tylko mógł dostać w swoje ręce tego drania, zanim zrobiła to Marta…

Ona tymczasem, nieświadoma tego, co mu chodziło po głowie, kontynuowała. Zdawało się, że z każdym słowem zaczynała drżeć coraz bardziej. Wiedział jednak, że musiała to z siebie wyrzucić, inaczej dręczyłoby ją to ponownie w koszmarach.

– Odwróciłam się i go zobaczyłam. I wiedziałam, że to będzie albo on, albo ja… Więc tak jak wtedy, doskoczyłam do niego i zatopiłam kły w jego szyi… Tym razem jednak jego krew smakowała inaczej… Jak jakaś obrzydliwa trucizna… Odrzuciłam od siebie jego martwe ciało i odwróciłam się, kaszląc i prawie wypluwając przy tym płuca. Kiedy jednak spojrzałam przez ramię w jego stronę, to on…

W tym momencie się zawahała. Kolejne słowa wypowiadała tak, jakby nagle zabrakło jej oddechu.

– On tam znów stał! I tak patrzył na mnie… z obrzydliwym, przerażającym, chorym uśmiechem na twarzy… A potem wykonał kilka kroków i… z każdym z nich… coraz bardziej przypominał Damona.

Pieprzony skurwysyn! To przez niego tak cierpiała – od samego początku! Teraz jeszcze na dodatek zaczął ją prześladować w koszmarach!

Gdyby w tamtej chwili miał go w swoim zasięgu, uczyniłby dla niego wyjątek. Chociaż zwykł zabijać błyskawicznie i (prawie) bezboleśnie, temu sukinsynowi bez wahania wyprułby najpierw wszystkie flaki. To przez niego kontrola, jaką Elijah zdobywał przez minione milenium, właściwie obróciła się w pył. Skurwiel skrzywdził tę niewinną, wrażliwą dziewczynę, która jeszcze nie nauczyła się bronić w takich sytuacjach.

To był moment, w którym Elijah Mikaelson poprzysiągł zemstę Damonowi Salvatore'owi. Nikt bezkarnie nie zadaje bólu jednemu z Pierwotnych. A już szczególnie tej Pierwotnej…

To jednak nie był koniec koszmaru. Po dłuższej pauzie, Marta kontynuowała:

– Z przerażenia nie mogłam się poruszyć, chociaż instynkt kazał mi uciekać. Stałam tak, aż on znalazł się… tuż przede mną. W jego oczach widziałam czystą… nienawiść. I satysfakcję. Spuściłam na chwilę wzrok i wtedy to zobaczyłam. Miał w dłoni… kołek z białego dębu. I celował nim prosto w moje serce. A potem…

Głos się jej załamał. Nie musiała jednak kończyć. Dobrze wiedział, co wydarzyło się później – jej przerażone krzyki, gdy się budziła, mówiły same za siebie.

Objął ją mocniej i tym razem cicho szeptał jej prosto do ucha uspokajające słowa. Nie próbowała uwolnić się z tego uścisku, wręcz przeciwnie, poczuł, jak jej palce zaciskały się na jego plecach, jak jej ciało bardzo powoli opuszczało napięcie. W końcu jej oddech się uspokoił. Kiedy jednak Elijah udało się zerknąć na jej twarz, okazało się, że… zasnęła – najprawdopodobniej z wyczerpania.

Najdelikatniej, jak potrafił, wziął ją na ręce i położył z powrotem do łóżka. Otulił ją kołdrą i już miał się odsunąć i wyjść, kiedy jej dłoń zacisnęła się na jego nadgarstku. Kiedy przeniósł wzrok na jej twarz, jej oczy były szeroko otwarte.

– Zostań. Proszę. – Jej głos był ledwie słyszalny i chrapliwy od szlochu i płaczu.

Nie wiedział, co na to odpowiedzieć. Czy ona zdawała sobie sprawę, o co go prosi?

Ale czy był w stanie zostawić ją w takim stanie? Czy wybaczyłby to sobie później, gdyby ją zostawił, żeby dalej próbowała sama radzić sobie z dręczącymi ją demonami?

– Nie chcę być teraz sama… – Był pewien, że w jej tonie słyszał również strach i błaganie. Jakby bała się, że jeśli ponownie zaśnie, koszmar powróci.

Na to nie mógł pozwolić.

Nie wahał się już dłużej. Położył się za nią, ale na kołdrze. W końcu od zawsze był gentlemanem i chociaż z nią akurat nie miał do końca ochoty nim być, stare nawyki wzięły w nim górę. Przez cały ten czas trzymała go za nadgarstek, więc po prostu przysunął się bliżej i, kiedy obróciła się do niego plecami, objął ją w pasie.

Niedługo później znów słyszał jej miarowy oddech i wiedział już, że znów zasnęła. Tym razem jednak był w stanie jej pomóc. Postanowił czuwać nad nią, by miała spokojne sny. Dzięki temu, że był jednym z Pierwotnych, miał na tyle siły, by kontrolować jej marzenia senne, chociaż od czasu przemiany w hybrydę umysł Marty, gdy była świadoma, nie poddawał się już niczyjej woli. Ucałował ją jeszcze we włosy, wdychając świeży, lekki, cytrusowy zapach szamponu, oraz ten wyjątkowy aromat, którym emanowała ona sama.

Obiecał sobie, że już nie pozwoli, by ktokolwiek ją skrzywdził. Już on o to zadba. Jeśli potrzebowała anioła stróża, tym właśnie dla niej będzie. Tak długo, jak będzie trzeba.

Elijah nawet się nie zorientował, jak zasnął, snem tak spokojnym i odprężającym, jak chyba nigdy wcześniej. Po raz pierwszy od bardzo dawna zniknęły jego problemy ze snem. Przypadkiem znalazł na nie lekarstwo. Przypadkiem także okazało się, że ich przyczynę i remedium na nie stanowiła jedna i ta sama osoba.

On już gdzieś tam, w podświadomości, wiedział, że dla niego jest tą jedną, jedyną. Teraz brakowało jeszcze tylko, żeby i ona poczuła to samo…

...I'll get it if you need it,
I'll search if you can't see it,
You're thirsty, I'll be rain,
You get hurt, I'll take your pain.

I know you don't believe it,
But I said it and I still mean it,
When you heard what I told you,
When you get worried I'll be your soldier*...


*Gavin DeGraw – Soldier


Soundtrack:

Gavin DeGraw – Soldier

Rascal Flatts – Sunrise

Michael Bublé – Lost

Michael Bublé – Hold On

Michael Bublé – Close Your Eyes

Michael Bublé – I'm Your Man

Coldplay – Fix You

Renee Olstead – Hold Me Now


Do następnej sceny! :)